Buty do biegania z Lidla, czy warto?

Przyszło kolejne lato a wraz z nim nasze coroczne postanowienie, aby zwalczyć jedną z najpopularniejszych  chorób występujących u mężczyzn po 40 – lustrzycę.  Objawy choroby są dość charakterystyczne.  Spodnie z zeszłego sezonu są za ciasne a swoje... stopy możemy oglądać jedynie w lustrze (stąd nazwa choroby). Widok zasłania nam nasz brzuszek, który zupełnie niespodziewanie po raz kolejny się powiększył.

Wyrośliśmy już z chęci budowania masy mięśniowej zastępując ją chęcią zmniejszenia masy tłuszczowej a tu najlepszym sposobem na zrzucenie zbędnego balastu jest ruch. Doskonale w leczeniu lustrzycy sprawdzają się: bieganie, jazda na rowerze i pływanie. Zacznijmy od biegania. Tu pojawia się pierwszy problem, nie mamy butów do biegania – w ogóle nie mamy butów tzw. adidasów. Mamy buty trekkingowe, półbuty sportowe, sandały, ale żadne z nich nie nadają się do biegania. Wiele osób rozpoczyna swoją przygodę z bieganiem od kupna profesjonalnych butów. Znając jednak własną zdolność do samodyscypliny postanowiłem nie inwestować w firmowe buty i poszukać na początek czegoś tańszego. Wtedy właśnie wpadła mi w ręce gazetka reklamowa LIDl, w której znalazłem buty do biegania w atrakcyjnej cenie.

 

Ponieważ nie było mojego rozmiaru musiałem wziąć wersję damską (osobiście nie widzę różnicy a ze znajomych nikt się nie zorientował). Wygląd buta nie odbiega od większości spotykanych w sklepach lub na ulicy za to waga zrobiła wrażenie. Ważą prawie tyle co sandały!

To bardzo dobrze, bo dźwiganie dodatkowych ciężarów raczej nie zachęca (chyba, że zapaleńców).  Zgodnie z zapewnieniem na ulotce but oddycha a podeszwa pochłania wstrząsy. Ciekawe, czy chodziło im o opadający brzuch przy bieganiu, ale w tym aspekcie amortyzująca wkładka EVA brzmi intrygująco. Buty dzięki swojej konstrukcji nadają się do biegania w każdym terenie. Bardzo mi to odpowiada, ponieważ najchętniej wybiorę się do lasu i schowam przed grupkami biegaczy na alejkach, aby nie oglądali mojej zadyszki po kilku krokach i wielkich plam potu.

Niestety ponad 30OC na zewnątrz nie zachęcało do rozpoczęcia terapii biegowej, dlatego wybrałem porę wieczorową a nawet późno wieczorową. Zauważyłem, że wiele osób biega wieczorami a wówczas elementy odblaskowe naprawdę są przydatne.

Założyłem buty i wybrałem się na pierwszy trucht leśnym duktem. Ciężko, ale urlop już niedługo dam radę. Materiał rzeczywiście okazał się ”przewiewny”.  Jest to wręcz odczuwalne a podeszwa sprawdza się na nierównościach i małych kamyczkach. Chyba zrozumiałem o co chodzi z amortyzacją wstrząsów. Uderzenie stopy o twarde podłoże nie powoduje przeniesienia fali uderzeniowej wyżej, co naprawdę ma wpływ na komfort biegania. Z punktu widzenia amatora, buty zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenia. Po tygodniu odważyłem się wyjść na asfaltowe alejki ! Idzie mi coraz lepiej i czuję się jakoś tak lżej. A buty, nie widać oznak zniszczenia, czy nadmiernego ścierania się podeszwy a  stopa się nie poci (tu ważna uwaga dotycząca skarpet, można zaoszczędzić na butach, ale nie na skarpetach!). Podsumowując. Nie sądzę, abym jako początkujący amator odczuł różnicę pomiędzy butami nabytymi w LIDLU a obuwiem kilkaset złotych droższym.  Może za kilka sezonów, ale o tym napiszę w przyszłym roku, jak będę miał większe doświadczenie.  Oczywiście wiele osób może uważać, że bieganie w takich butach to żenada albo uważać, że nie stać mnie na lepsze. Nic bardziej mylnego! Ludzie bogacą się nie dlatego, że dużo zarabiają a dlatego, że mądrze wydają swoje pieniądze. Wracając jeszcze do trwałości, to jestem przekonany, że buty wytrzymają znacznie dłużej niż zapał nie jednego początkującego biegacza.

 

Copyright © 2009-2018 meskimbyc.pl Wszelkie prawa zastrzeżone | mapa strony